-Witaj,siostrzyczko.Nareszcie się obudziłaś.Martwiliśmy się z ojcem,że coś ci się stało,ale na szczęście jesteś już z nami-powiedział radośnie,a ostatnie wyrazy powiedział tak lekko jakby codziennie się widywali.-Wspomnienia,które twoja matka kazała czarownikowi wymazać zaczną wracać po pewnym czasie.Znowu będziemy razem.Jak rodzina.
Clary zaczęła się powoli odsuwać od Jonathana,ale on szepnął miękko żeby się nie bała i odgarnął kosmyk włosów,który opadał jej na twarz i zatknął go jej za ucho.Clary wzdrygnęła się na ten gest.Jonathan powiedział jej jeszcze tylko żeby się przebrała i przyszła do jadalni na śniadanie.I wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Clary miała na sobie czarny top i niebieskie krótkie spodenki.Rozglądnęła się po pokoju.Podeszła do pierwszych drzwi i je pchnęła.Okazało się,że pomieszczenie jest garderobą,która została zapełniona ubraniami z jej rozmiarem.Dziewczyna nie miała ochoty ubierać się w nic z tej garderoby więc wyszła i zamknęła za sobą drzwi.Podeszła do kolejnych i je otworzyła.Tym razem znajdowała się w łazience.Także wyszła i zamknęła za sobą drzwi.Zaczęła szukać drogi,którą mogłaby uciec.Okazało się,że jej pokój jest bardzo nisko,więc otworzyła je i wyskoczyła.Gdy znalazła się na ziemi zorientowała się,że jest w półprzysiadzie.Bez chwili wahania podniosła się i zaczęła biec.Biegła długo.Na szczęście nikt jej nie gonił i mogła chwilę odpocząć.Po krótkim odpoczynku ruszyła dalej.Po długim i równomiernym marszu znalazła się w jakimś mieście.Było to duże miasto i nie miała pojęcia gdzie się znajduje.
-Jonathanie,przyprowadź Clarissę-zażądał Valentine.
Chłopak posłusznie wstał i szybkim krokiem przemierzył korytarz.Gdy w końcu dotarł do pokoju siostry zapukał mocno w drzwi.Żadnego odzewu.Zapukał ponownie i to samo.Krzyknął,że wchodzi i pchnął mocno drzwi.Jego siostry nigdzie nie było.Rozejrzał się po pokoju ponownie i jego uwagę przykuło otwarte na oścież okno.Podszedł do niego i wyjrzał.Przerażony Jonathan pobiegł do jadalni i ledwo mogąc złapać oddech powiedział,że jego siostra chyba uciekła.Valentine wstał szybko zza stołu i wrzasnął tak głośno,że Jonathanowi zapiszczało w uszach.
-Miałeś ją pilnować-wycedził przez zaciśnięte zęby ojciec.
-Ojcze . . . -zaczął,ale nie zdążył dokończyć,bo Valentine mu przerwał.
-Jonathanie-powiedział czerwony z gniewu.-Masz ją odnaleźć za wszelką cenę.Jeśli jej nie znajdziesz . . . lepiej żebyś nie wiedział co się z tobą stanie -zagroził.
Jonathan opuścił jadalnię i miał zamiar szybko znaleść siostrę.Najbliższe miasto było niedaleko,więc miał zamiar zacząć w nim poszukiwania siostry.
Clary znalazła w kieszeni spodenek swój telefon.Od razu zadzwoniła do Jace'a ,którego numer otrzymała przed wejściem do Instytutu.
-Clary ? -powiedział zmartwiony głos.-Wszystko w porządku ? Gdzie jesteś ?-dopytywał.
Dziewczyna obróciła się i zobaczyła za sobą znak z nazwą miasta.Szybko podała ją Jacowi,który kazał jej poczekać.
Po niespełna dziesięciu minutach koło niej stał jakiś chłopak.Nie widziała kim był chłopak,bo zachodzące już słońce kładło swoje ostatnie promienie,w których ktoś stał.Jace.Pomyślała Clary,lecz nie ruszyła się z miejsca.Postać zaczęła się do niej zbliżać i w końcu ujrzała jego twarz.Pisnęła,a chłopak się odezwał.
-Nie ładnie tak uciekać,siostrzyczko.Nasz ojciec wpadł w furię i kazał mi cię znaleść.Prawie mi się za to oberwało-dodał.
-Czy musisz cały czas podkreślać,że jestem twoją siostrą ?-wyparowała.
-Chodź ze mną po dobroci Clary-powiedział i wyciągnął rękę w jej stronę.
-Nigdzie z tobą nie pójdę-wykrzyknęła,a w tym samym momencie ktoś za nią stanął.
-Jak mówi nie to znaczy nie.Niech to w końcu do ciebie dotrze Jonathanie-powiedział pewny siebie głos,który rozpoznała natychmiastowo.Zaczęła się cofać chowając się za nim.
-No proszę-zaśmiał się brat Clary.-Przybył książę na białym rumaku,aby ocalić swoją wybrankę.Przed jej własnym bratem-ostatnie zdanie wypowiedział z dumą.
Clary szepnęła Jacowi do ucha,aby dał jej Stelę.Chłopak posłusznie sięgnął do paska i podał jej Stelę.Podbiegła szybko do najbliższego muru i zaczęła rysować nieznane sobie runy.W końcu pojawił się niebieski portal,który wyglądał jakby był zrobiony z wody.Do jej uszu dobiegł szczęk metalu.Obróciła się i zobaczyła,że Jace walczy z jej bratem.Krzyknęła do Jace'a,który kopnął Jonathana w brzuch,a ten upadł na plecy.
-Szybko-ponagliła go.W jednej chwili obok niej pojawił się Jace.Popatrzył na nią wyraźnie zmieszany.Po czym na jej słowa żeby myślał o Instytucie rzucił się w wir niebieskiego portalu.Clary trzymała go za rękę.Odwróciła się jeszcze na chwilę po to by zobaczyć jak jej brat biegnie w ich stronę krzycząc coś czego już nie mogła usłyszeć.Obraz się rozmazał i Clary znalazła się w Instytucie klęcząc na zimnej posadzce.
DEDYK DLA : EVA
Mam nadzieję,że spodoba się tobie
i innym czytelnikom. :*
Zachęcam do komentowania ;)
Jejku, no tego się nie spodziewałam... Bardzo dziękuje za dedykację! Przeczytałam ten rozdział dopiero dzisiaj, bo wcześniej Internet mi wariował. Rozdział świetny. Nie chciałabym być w skórze Jonathana, jak Valentine się dowie, że pozwolił Clary uciec... Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńEva
AAAA jesteś genialna lece do kolejnego
OdpowiedzUsuńBosz jesteś genialna, świetna, niesamowita
OdpowiedzUsuńidę czytać kolejne rozdziały :***