Gdy siedzieli i rozmawiali do Instytutu nagle ktoś wparował.To była . . . .Czy to była . . . to była Joselyn.Ale jak ? Skąd wiedziała,że Clary jest tutaj ?
-Mamo . . . -zaczęła niepewnie,ale matka nawet na nią nie spojrzała tylko zwróciła się do Isabelle,Aleca i Jace'a.
-Jakim prawem zabieracie ją do Instytutu ?!Na pewno powiedzieliście jej już wszystko o Nephilim,prawda ?! -zagrzmiała.
Isabelle i Alec zaniemówili.Pierwszy odezwał się Herondale.
-Kim pani jest ? Wygląda pani jak żona . . .
Clary nigdy się nie dowiedziała czyja żona,bo Joselyn przerwała chłopakowi najwidoczniej nie chcąc,aby jej córka dowiedziała się czyją żoną była.
-Jesteś Herondale,prawda ? Jestem matką Clary i nie życzę sobie żebyście jej opowiadali cokolwiek o demonach i Nephilim.
-A więc to prawda ? To jego córka ?
Matka Clary wyglądała jakby zaraz miała się rzucić na chłopca,ale z trudem się powstrzymywała żeby nie zrobić nic głupiego.Jace to zauważył,ale nie wyglądał na speszonego ani na przestraszonego.
-Co . . . ? -wykrztusiła Clary.
-Clary!-warknęła na córkę.-Idziemy . A ty-zwróciła się do Jace'a.-i twoi przyjaciele macie zostawić mnie i moją córkę w spokoju.
Wzięła Clary za nadgarstek i pociągnęła ją za sobą.
Clary bardzo długo się dopytywała o co chodziło,czyją była żoną,czyją ona jest córką i dlaczego jej nie powiedziała,że nie należy do świata przyziemnych ! Ale matka jakby nie zwracała na to uwagi mówiąc,że starała się ją chronić nie mówiąc jej niebezpiecznej prawdy.Joselyn w końcu pękła pod naciskami córki i zaczęła opowiadać.
-Od twojego ojca,Valentine'a uciekłam,gdy miałaś 10 lat.Poprosiłam Wysokiego Czarownika Brooklynu-Magnusa Bane'a o to,aby nałożył na ciebie czar.Abyś zapomniała o swoim ojcu i bracie Jonathanie.Wychowałam cię w przyziemnym świecie i przestałam być Nocnym Łowcą.Luke mi pomagał przez to wszystko przebrnąć.Valentine szuka nas odkąd uciekłam zabierając cię ze sobą.
-Dlaczego uciekłaś od Valentine'a ?
-Uciekłam,bo zamienił Jonathana w potwora.Gdy byłam w ciąży podawał mi sproszkowaną krew demona,a ja nieświadomie ją przyjmowałam.
-Mój brat jest demonem ? -zapytała przerażona.
-Tylko w połowie-odparła matka.
Dziewczyna zadawała więcej pytań,ale matka zdawała się ich nie słyszeć.Po długim milczeniu matka zaczęła niespodziewanie.
-Valentine cię świetnie wytrenował.Uczył cię jak być najlepszym wojownikiem.
-Ale jego nauki na niewiele się zdały-odezwał się nieznany Clary głos .Obróciła się szybko i zobaczyła wysokiego,postawnego mężczyznę o ciemnych oczach i wręcz białych włosach,które otaczały jego głowę niczym aureola.
-Valentine. . . - Joselyn zamarła,z trudnością odwróciła się by go zobaczyć.
-We własnej osobie-powiedział dobitnie uśmiechając się .
-Clary-szepnęła jej matka do ucha.-Uciekaj do Instytutu.
Dziewczyna zaczęła biec,lecz ni stąd ni zowąd przed nią pojawił się chłopak,który wyglądał identycznie jak Valentine.
-Gdzieś się wybierasz,siostrzyczko ? -zapytał wyszczerzając zęby.
Clary obejrzała się na matkę,która ledwo stała na ziemi ze strachu i zaskoczenia.Nagle słychać było szybkie kroki.Jonathan zmarszczył brwi kiedy ujrzał trójkę Nocnych Łowców.To byli Lightwood'owie i Jace,który podbiegł do brata Clary trzymając w ręce jarzące się jasnym światłem serafickie ostrze.Mierzył nim prosto w serce Jonathana,który zbytnio się tym nie przejął.Po chwili oboje chłopcy trzymali serafickie ostrza.
-Zostaw ją-powiedział pewnie Jace.
-Kogo ? Och,chodzi ci o moją siostrę,nieprawdaż ? Przykro mi,ale Clarissa niestety zmuszona będzie cię opuścić.
Jace i Jonathan zaczęli walczyć,a Clary korzystając z okazji chciała uciec.Gdy już zaczynała biec w stronę,z której przybiegli Nocni Łowcy,lecz czyjaś żelazna ręka zacisnęła się na jej talii,próbowała się wyrwać lecz bezskutecznie.Usłyszała nad sobą głos,szepczący jej do ucha.
-Spokojnie,Clarisso.Nie skrzywdzę cię-to był Valentine.
-Puść mnie-krzyczała,lecz to nie poskutkowało.Zaczęła kopać i się szarpać.
-Uspokój się - szepnął ponownie.-Musisz się uspokoić.
Clary czując na swojej szyi ciepły oddech zamachnęła się łokciem i uderzyła ojca w nos,z którego zaczęła cieknąć krew.
-Może jednak coś pamiętasz z moich treningów-wykrzywił się w grymasie.
Jace nadal walczył z Jonathanem,a moja matka leżała na ziemi.
-Co jej zrobiłeś ?! -krzyknęła łamiącym się głosem.Podbiegła do matki i nad nią uklęknęła.
-Nic jej nie będzie.To runa snu.Zaczął się zbliżać powoli,jakby nie chciał jej spłoszyć.Nagle słychać było nawoływania dużej grupy ludzi.Gdy Clary ich zobaczyła wiedziała,że są to Nocni Łowcy,ponieważ mieli stroje bojowe,a pokryci byli runami.Jace i Jonathan przestali walczyć.Jonathan podbiegł do mojej matki i podniósł ją z ziemi .Valentine podszedł szybkim,ale spokojnym krokiem do Clary i wziął ją w objęcia swoich stalowych ramion.Gdy grupka Nephilim dobiegła na miejsce nie było już ani Valentine'a,Jocelyn,Jonathana ani Clary.
Mam nadzieję,że nikogo nie zanudziłam :)
Rozdziały postaram się dodawać dość często .
Zachęcam do komentowania.
Twój blog jest naprawdę super, ale gdzie nowy rozdział? Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej. Proszę napisz nową notkę!
OdpowiedzUsuńEva
Dzięki ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać jak najszybciej :)
Może już jutro wstawię.
Jesteś świetna
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga <3
A rozdział był cudowny :***