-Interesujące, że zaciekawiła cię akurat ta książka - po pomieszczeniu rozniósł się gruby głos.
-Dlaczego? - zapytała z niekrytą ciekawością.
-Nikt za zwyczaj nawet jej nie zauważa. Ma ona specjalne właściwości. Widzą ją tylko nieliczni. Do tej pory poznałem tylko dwie osoby z takimi umiejętnościami.
-Kto to taki ? - jej ciekawska natura wzięła znów górę.
-Ty i Jace . . tylko wy jesteście w stanie odczytać wszystko co się tam znajduje. Niektórzy widzą tylko czyste strony, a jeszcze inni w ogóle nie widzą księgi. Choć słyszałem, że jeszcze jedna osoba jest w stanie to zrobić, ale musi spełniać pewne warunki.
Clary spojrzała na niego wyczekująco. Chciała wiedzieć kto jeszcze poza nią i blondynem mógł odczytać to co znajduje się w księdze i jakie musi spełnić warunki? Hodge milczał, lecz po chwili jego dźwięczny głos znów rozniósł się po bibliotece.
-Twój brat. Jonathan. Ale żeby to zrobić musi najpierw spożyć krew anioła i wypowiedzieć jakieś słowa. Nie pytaj jakie. Nie wiem, Clary.
Dziewczyna odłożyła szybko książkę na swoje miejsce, gdy usłyszała imię swojego brata. Nagle przed nią pojawił się zwitek papieru. Ognista Wiadomość. Co do tego Clary nie miała wątpliwości. Ale kto i po co wysyłałby do niej Ognistą Wiadomość?! Schyliła się i podniosła z pod swoich stóp karteczkę. Jej szczenka samoistnie powędrowała do ziemi, gdy odczytała pojedyncze słowo, zapisane starannym pismem w starożytnej grece u szczytu strony.
Erchomai
Nadchodzę.
Słowo napisane było jakimś złotym atramentem. Hodge patrzył na nią pytającym wzrokiem. Clary podeszła do niego i podała mu wiadomość. Mężczyzna zaklął cicho pod nosem i niespokojnie wodził wzrokiem po pomieszczeniu jakby ktoś ich obserwował, znał każdy ich ruch i każdą myśl przebiegającą przez ich głowy. Clary nie wiedziała od kogo mogłaby dostać Ognistą Wiadomość o takiej treści. Pismo było staranne i eleganckie, ale ona nie wiedziała kto to napisał. Z pewnością był to Nocny Łowca. -Kto mógłby to . . . -nie zdążyła dokończyć zdania, bo jej to przerwano.
-Jonathan Christopher Morgenstern - wyszeptał jakby starając się samego siebie w tym upewnić. Clary po chwili zastanowienia coś zrozumiała. Zrozumiała kto był nadawcą i kto zwiastował swoje przybycie. Był niebezpieczny i jego siostra się go bała, lecz starała się tego nie okazywać żeby nie dawać mu satysfakcji, a co najważniejsze żeby nie wiedział, że ma nad nią jakąś kontrolę. Stała długo z otwartymi szeroko oczami i nadal nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Co tym razem wymyślił jej brat? Czego on znowu od niej chce?! Przecież obiecał jej, że da jej spokój. Och. . . przecież on jest demonem . . . dla niego kłamstwo przychodziło znacznie zbyt łatwo. Prawda?
Resztę dnia spędziła w swoim pokoju. Mimo wielu prób wywabienia jej z pokoju nikomu się nie udało. Małymi kroczkami zbliżał się wieczór, a ona wciąż leżała na łóżku rozmyślając o wiadomości, którą otrzymała od swojego brata. Myślała nad tym jakby potoczyło się jej życie gdyby nie Valentine, który nagle zapragnął być ojcem, choć wszyscy dobrze wiemy co tak na prawdę nim kierowało. Na środku pokoju nagle rozbłysło zielono-niebiesko-pomarańczowo-żółte światło, a z niego wyszedł nie kto inny jak . . .
-Witaj, siostrzyczko. Zbyt długo się nie widzieliśmy -rzucił złośliwie.-Tęskniłaś?
-Dobrze wiesz . . . że nie ! - podniosła głos w nadziei, że ktoś usłyszy jej głos i przybiegnie jej na ratunek, bo choć była świetna w walce nie potrafiła by go pokonać.
-Auć. Zabolało - złapał się za serce (a przynajmniej miejsce, w którym powinien je mieć) udając, że na prawdę moja odpowiedź coś dla niego znaczyła. Ale nie oszukujmy się. Wiemy jak było, prawda? Jego nie obchodziły absolutnie niczyje uczucia ani nie liczył się z niczyim zdaniem. Robił co chciał i nie obchodziło go co powiedzą o nim ludzie.
-Po co tu przyszedłeś?! - wrzasnęła najgłośniej jak tylko potrafiła w nadziei, że ktoś za chwilę tu wparuje i rozprawi się z Jonathanem.
-Nie fatyguj się - odpowiedział z kpiną w głosie - jesteśmy sami w Instytucie. Twoi mali przyjaciele dostali zgłoszenie o ataku demonów na obrzeżach miasta-powiedział to wyraźnie zadowolony. Zbliżył się do Clary niebezpiecznie blisko i pochylił się do jej ucha.
-Obserwuję cię, Clary. Obserwuję cię w świetle i w ciemności. Widzę cię -na jego ustach pojawił się jeden z jego słynnych uśmieszków.
Clary wypuściła ze świstem powietrze kiedy zorientowała się, że przez jakiś czas nie oddychała. Jonathan zachichotał, a ona stała jak wryta nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Strasznie was przepraszam, że nie dodałam wcześniej rozdziału, ale
w weekend nie zbyt miałam czas, a później nauka na sprawdziany
itd. przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i mi wybaczycie i nie powiesicie mnie za to co tu napisałam . . .
I oczywiście jak zwykle zachęcam do komentowania.
Nawet nie wiecie jak bardzo mnie to motywuje :)
Niezły rozdział. I nwm ale czy tylko mi to widze cie skojarzylo się z MNO? Co do rozdziału szkoda ze taki krótki (lubisz sie nademną pastwić jak widze) ale ja NIE narzekam. Kotku prosze dodaj jak najszybciej nn bo zdechne marnie pod płotem. Weny <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, nawet nie wiesz jak ja na niego czekałam. Na pewno mnie nie zawiódł :) Sebastian jak zawsze the best. Nie wiem czy wolę go czy Jace'a... Dodaj szybko nn, bo nie mogę się skupić jak się uczę do sprawdzianu z (przeklętej) matmy.
OdpowiedzUsuńeva
Przypominamy o dodaniu buttonu lub linku do spisu. Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com
OdpowiedzUsuńboski koffam
OdpowiedzUsuń