Opis Bloga

Clarissa Fray, zwykła przyziemna jakby się wydało na pierwszy rzut oka. Będzie zmuszona borykać się z trudnościami, które wkroczą w jej życie niespodziewanie. Będzie musiała się przyzwyczaić do tego kim jest.

środa, 15 października 2014

Rozdział #17

          Aleca obudził głośny krzyk i płacz. Chłopak nie był zadowolony z tego, że musi zwlec się z łóżka żeby sprawdzić co się dzieje. Ale kto byłby szczęśliwy jakby musiał wygramolić się z ciepłego łóżeczka o 3 nad ranem? No właśnie. Zaświecił lampkę stojącą na mahoniowym stoliku nocnym. Zamrugał kilka razy żeby przyzwyczaić oczy do światła. Gdy krzyki i płacz dalej nie ustępowały, a wręcz się nasilały Alec szybkim krokiem przemierzył pokój i wyszedł na korytarz. Wytężył słuch i po chwili zorientował się, że te odgłosy dochodzą z pokoju sąsiedniego pokoju, który należał do Clary. Popędził w stronę drzwi jej pokoju i otworzył je. Jego oczy od razu spoczęły na szamoczącej się na łóżku dziewczynie.-Nie proszę! Zostaw mnie! Ja nie chcę! - krzyczała przez sen.
Chłopak bez namysłu pobiegł do jej łóżka i pochylił się nad nią. Zaczął nią trząść i powtarzać żeby się obudziła, ale to nie skutkowało. Coraz bardziej przerażony Nocny Łowca widząc, że jego próby obudzenia Clary nie przynoszą najmniejszego efektu wziął z łazienki jakąś małą miseczkę, nalał do niej wody i wrócił do rudowłosej. Dotknął jej czoła, które wręcz paliło. Bez chwili zwłoki wylał Nocną Łowczynię wodę, aby oszczędzić jej męki. Ten sen . . . ten koszmar na pewno nie był przyjemny. Z rozmyśleń wyrwała go Clary, która podniosła się do pozycji siedzącej. Widać było, że była wystraszona, jej oddech był przyspieszony. Zaczęła rozglądać się po pokoju w zdezorientowaniu. Alec nie myśląc długo przytulił ją i zaczął szeptać jej do ucha, że to tylko sen i że nic jej nie grozi. Ręką masował jej kojąco plecy. Widać było, że ledwo powstrzymuje łzy, które nagromadziły się w kącikach jej zielonych oczów. Zaraz później zaniosła się płaczem. Gdy po 10. minutach się opanowała Alec zaczął ją wypytywać o to co jej się śniło. Rudowłosa opowiedziała mu cały sen, w którym spotkała Jonathana. W pewnej chwili Alec zauważył, że to brzmi bardzo realistycznie, ale to się nie zdarzyło, a to był tylko koszmar.
-Alec, ja nie chcę z nim nigdzie iść . . . - przerwała niezręczną ciszę panującą od 5. minut.
-Wiesz, że mu na to nie pozwolimy. Gdy będzie trzeba oddamy swoje życie żeby cię chronić - jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.
-Jesteście dla mnie tacy dobrzy . . . jesteście dla mnie jak rodzina . . . nigdy nie pozwolę żeby którekolwiek z was zaryzykowało swoje własne życie dla mnie.
-Nawet Jace? -spytał z niedowierzaniem młody Lightwood.
Zachichotała, a on dołączył do niej chwilę później.
-Nawet Jace - potwierdziła wciąż chichocąc.
Rozmawiali jeszcze długo. Gdy spojrzeli na zegarek nie mogli uwierzyć, że była już 6. Przegadali ze sobą dobre 3 godziny. Nie było już sensu kłaść się z powrotem do łóżka, bo zaraz było śniadanie i trening. Clary doprowadziła swój wygląd do porządku, choć jeszcze miała lekko czerwone oczy. Uczesała swoje rude włosy w luźnego koczka, ubrała się w strój bojowy i zeszła na dół na śniadanie, które zazwyczaj przygotowuje Maryse. Ale, gdy rudowłosa zbiegła do kuchni przy blacie zamiast Maryse zobaczyła jej córkę, Isabelle, która przewspaniale gotowała. Sarkazm. Nie zrozumcie źle Clary kochała Izy jak własną siostrę, ale nie chciała przedwcześnie odejść z tego świata. Wolała zginąć w walce z demonami jak na Nocnego Łowce przystoi.
-Hej Clary! - krzyknęła od razu Izy.- Jesteś głodna? Właśnie robię śniadanie.
-Cześć. Dzięki, ale nie jestem głodna. Dużo zjadłam na kolację. - uśmiechnęła się przepraszająco mając nadzieję, że jej uwierzy.- A poza tym spieszę się na trening.
-Jak sobie chcesz - westchnęła Isabelle.
Zielonooka odwróciła się na pięcie i opuściła w pośpiechu kuchnię.Bała się trochę o kuchnię, bo przecież mogła ulec zniszczeniu biorąc pod uwagę to, że Izy właśnie coś tam gotuje. Pochłonięta swoimi myślami wpadła na kogoś. Spojrzała w górę i zobaczyła, że to Magnus.
-Hej Magnus - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
-Clary, miło cię widzieć - również się uśmiechnął.
- Moim obowiązkiem jest cię ostrzec żebyś nie wchodził do kuchni.
-Znowu? Czemu pozwalacie jej tak często gotować? - udawał oburzenie, ale po chwili oboje wybuchnęli gromkim śmiechem.
Po krótkiej rozmowie rozeszli się każdy w swoją stronę. Przed oczami dziewczyny w końcu pojawiły się drzwi sali treningowej. Pchnęła je i weszła do środka. Przy ścianie stał jakiś chłopak opierając się o nią.
-Kim jesteś?! - warknęła wyciągając sztylet. Była gotowa do rzutu.
-Spokojnie. Od dzisiaj będę cię trenował - zaśmiał się gardłowo.
Zmarszczyła brwi. Przecież nie miała do tej pory trenera innego niż Izy, Alec albo Jace. Zaczęła, więc zadawać chłopakowi masę pytań.
-Jestem Nathan - powiedział z zadziornym uśmiechem, gdy skończyła mówić.
-Clary - podała mu swoją dłoń.
Przystąpili do treningu. Gdy skończyli było już dawno po 10. Grzecznie podziękowała Nathan'owi za trening i opuściła salę. Jak zwykle podreptała do swojego pokoju w celu wzięcia gorącego prysznicu.
          Gdy wyszła spod prysznica rozczesała swoje włosy, związała je w kucyk i zmęczona rzuciła się na łóżko. Zaczęła myśleć o swoim życiu, o Jonathanie, o swojej matce, która została pozbawiona przez Bane'a wspomnień. Chciała, aby to zrobił. Jocelyn nie chciała przechodzić tego koszmaru od nowa. Chciała żyć normalnie, nie myśląc o tym jakie zagrożenia czyhają na nią za rogiem.
          Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu widniało "Simon". Clary ucieczyła się z tego, bo już dawno nie rozmawiali. Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi, ale ona stała się nocnym Łowcom i już nie rozmawiali często ani nie widywali się częściej niż raz na dwa tygodnie.
-Hej Clary. Może się spotkamy dzisiaj? - powiedział szybko zanim zdążyła się odezwać.
-Okay. Gdzie i o której godzinie? -spytała z entuzjazmem.
-Hmmm . . . może w naszym ulubionym miejscu? Pasuje ci za godzinkę?
-Idealnie. Do zobaczenia - powiedziała po czym się rozłączyła.
Ma godzinę. Wystarczająco czasu. Zdąży.
          Boże! Dziewczyno ty nie zdążysz! - wrzasnęła Izy, która już buszowała w szafie rudowłosej. Clary cichutko zachichotała. Na co jej przyjaciółka odwróciła się w jej stronę i posłała jej mordercze spojrzenie, ale po chwili znów wróciła do swojej poprzedniej czynności. Clary leżała na łóżku z zamkniętymi oczami. Nagle poczuła dziwny powiew powietrza. Otworzyła oczy i zobaczyła, że koło niej leżą obcisłe, czarne rzecz jasna legginsy i cukierkowy sweterek. Uśmiech zszedł z jej twarzy gdy go zobaczyła.
-Żartujesz sobie? Mam to ubrać? - spytała zrezygnowana.
-Coś mówiłaś?
-Tak . . . -Isabelle posłała jej swoje spojrzenie mówiące "Nie radzę tego mówić" - mówiłam, że masz fajny styl i zawsze mogę na ciebie liczyć - uśmiechnęła się sztucznie.
          Po kilku minutach jazdy metrem dotarła na małą polankę obok której znajdowało się piękne jeziorko. Przy brzegu zielonooka zauważyła Simona, który siedział na kocu w kratkę. Obok znajdował się koszyk piknikowy. Nagle obrócił się w jej stronę. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że w tej chwili jest bardzo poważny.
-Musimy porozmawiać, Clarisso . . . - oho . . . Simon zawsze używał jej pełnego imienia, gdy był na nią zły, albo miał coś ważnego do powiedzenia . . .
Miłego czytania ;) 
I proszę was o zostawienie komentarza.

Dziękuję Maja Łośniak za pomoc  :)
 

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Ciekawe kto to ten nowy... E kazdym razie pisz i szybko dodaj nn. Sry ale ja nie mam talentu do zachecajacych i dlugich komow. Tak ze wiesz. Weny <3

    OdpowiedzUsuń

Shoutbox