Magnus długo jeszcze się przechadzał zanim postanowił wrócić do domu. Było już ciemno. Magnus był już w drodze do domu. Nie chciał się tam przenosić za pomocą bramy ani nie chciał jechać metrem. Było ciepło, więc postanowił pójść na nogach.Niestety to nie okazało się dobrym pomysłem . . .
Gdy przechodził przez pustą uliczkę usłyszał za sobą ciche, ledwo słyszalne kroki. To nie mógł być przyziemny ani żaden demon oni są za głośni. To na pewno Nocny Łowca. Ale dlaczego Nocny Łowca szedł właśnie tą samą uliczką co on? Ciekawość Magnusa zwyciężyła i postanowił się odwrócić. Przed sobą zobaczył nastolatka o bardzo jasnych włosach. Wysoki Czarownik Brooklynu dobrze wiedział z kim ma do czynienia. Chłopak był bardzo podobny do swojego ojca. Co prawda nie był tak szeroki w barkach, a rysy twarzy miał ostre. Jego oczy były czarne i nie dało się z nich nic wyczytać. Był to oczywiście nie kto inny jak Jonathan Christopher Morgenstern. Magnus już uniósł w górę nadgarstek, aby otworzyć sobie bramę, lecz Morgenstern jakby czytając w jego myślach przycisnął go do ściany. Czarownik odczuł silny ból pleców.
-Nawet nie próbuj . . . podziemny - syknął z nieukrywaną pogardą.
-Czego chcesz?! - niemalże krzyknął podziemny.
-Ciebie. Chcę żebyś był moim czarownikiem. Słyszałem, że ty jesteś najlepszy - powiedział Jonathan już odrobinę spokojniej, lecz jego mięśnie były napięte, a on bardzo skupiony.
-Nigdzie z tobą nie pójdę! - krzyknął Bane.
-Albo pójdziesz po dobroci, albo twojemu kochasiowi może się coś stać - zaśmiał się arogancko.
Magnus westchnął i zrezygnowany postanowił pomóc Morgensternowi. Robił to dla Alec'a i miał nadzieję, że mu to wybaczy. Nie miał wyjścia. Postanowił wykonywać wszystkie rozkazy jego oprawcy. Alec'owi nie mogło się nic stać. On jest zbyt ważny dla kochającego brokat mężczyzny. Brokat był następny za młodym Lightwood'em. Z rozmyśleń wyrwał go przeszywający ból.
-Mówiłem coś ! - ryknął rozzłoszczony brat Clary.
Magnus spojrzał na miejsce ogromnego bólu, który wydawał się rosnąć. Zobaczył, że w jego brzuchu jest miecz, który jest okręcany wokół własnej osi tak, aby sprawić mu ból.Na rękojeści ma spadającą gwiazdę. Znak rodu Morgensternów. Znak Lucyfera, Jutrzenki. Miecz był czarny. Jeśli ktoś choćby przez przypadek wszedł w jego posiadanie jak najszybciej by się go pozbył. Morgenstern wyciągnął miecz z jego brzucha.
Magnus bał się jak nigdy. Ale nie bał się o siebie. Bał się o to, że już nigdy nie zobaczy Alec'a, a ten nigdy nie dowie się jakie uczucie żywi do niego Bane.
Hej ! Na początku chciałabym przeprosić za tak krótki rozdział . . .
Obiecuje, że następny postaram się zrobić dłuższy.
Sebastian chce żeby Magnus był jego czarownikiem ?
Nwm jak to wyjdzie, piszę na spontana. Nie mam żadnych pomysłów.
Jedzie ktoś do multikina na Where We Are Tour - One Direction ?
Ja jadę (jak się uda) :*
Jeszcze raz przepraszam za taki krótki rozdział i zachęcam do komentowania. Kocham was <3
Spoko rozdzial. Napeawde fajny tylko cos malo tu akcji Clary+Jace+Sebastian (chodzi mi o walke zboczency) szkoda ze krotki ale to nic. Dodaj szybko nn. Weby <3
OdpowiedzUsuńfajny rozdział
OdpowiedzUsuń