Była w ciemnym, przerażającym lesie. Była sama, wokół nie było nic prócz wysokich drzew o grubych pniach. Gdyby na jej miejscu byłby jakiś przyziemny, z pewnością już dawno uciekłby z krzykiem, ale nie ona. Ona była Nocnym Łowcom. Nie bała się nawet tak przerażającego miejsca jak to. Spojrzała w górę i ujrzała tylko jasny księżyc, który jak gwiazda świecąca za dnia oświetlał nocne niebo. Nie wiedziała jak się tu znalazła. Gdy się obróciła za sobą zobaczyła wąską ścieżkę, która nie wiadomo gdzie prowadziła. Bez chwili namysłu ruszyła ścieżką. W lesie co chwilę rozlegał się szelest liści wywołany tym, że jakieś zwierze przechodziło lub zawiał wiatr, albo pohukiwania sowy lub wycie wilka. Clary wiedziała jednak, że w razie problemów ze zwierzyną sobie poradzi, ale gorzej by było gdyby ktoś ją zaatakował z zaskoczenia. Jej ręka odruchowo sięgnęła do miejsca, w którym powinna mieć serafickie ostrze, lecz nie było tam ani ostrza, ani nic co można by było użyć do obrony. Szła już długo i zastanawiała się, gdzie się znajduje. Przystanęła i rozejrzała się wokół. Nie zauważyła nic co mogłoby przykuć jej uwagę. Uniosła już jedną nogę z zamiarem ruszenia w dalszą drogę, lecz tę czynność przerwało jej ćwierkanie słowika. Zdezorientowana odwróciła się w stronę dźwięku. Była zdziwiona, bo co w takim strasznym, ciemnym lesie robi mały, słodki ptaszek, który swoim śpiewem urzekłby nie jednego? To było dziwne. Gdy rudowłosa spojrzała na słowika, ten odleciał. Czekał na nią jak gdyby chciał żeby za nim szła, co oczywiście zrobiła. Ptaszek poprowadził ją na małą polankę, którą otaczały tylko drzewa. Po chwili obraz zaczął się lekko rozmywać. Dziewczyna wpatrywała się tępo w ptaka, który zamieniał się w człowieka. Po chwili słowika nie było, a jego miejsce zastąpiła sylwetka mężczyzny. Wtedy obraz w głowie Clarissy zaczął się wyostrzać. Patrzyła przed siebie, na postać, która wydawała się jej znajoma. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, kiedy zdała sobie sprawę, że przed nią stoi jej brat - Jonathan i patrzy na nią ze swoim szyderczym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Czasami miała taką ochotę go z niej zedrzeć . . . Jonathan zaczął się do niej coraz to bardziej zbliżać. On robił jeden krok w przód, ona robiła dwa kroki do tyłu. Nagle zielonooka poczuła jak jej plecy stykają się z zimną i chropowatą powierzchnią drzewa. Uśmiech Jonathana zdawał się powiększyć kiedy tylko jej plecy dotknęły kory. Clary coraz częściej zadawała sobie pytanie, czy nie boli go twarz od tego wiecznego uśmiechania się? Pewnie będzie miał straszne zmarszczki. Ughh. Jonathan szybo znalazł się tuż naprzeciwko jej. Dzieliło ich kilka milimetrów. Clary bała się jak nigdy. Chłopak pochylił się, odgarnął jej z twarzy opadający kosmyk włosów i wyszeptał do ucha :
-Nawet w śnie nie masz ode mnie ucieczki, mała siostrzyczko.
Rudowłosa wzdrygnęła się w wyrazie obrzydzenia na jego bliskość, a on zauważając to, chcąc zrobić jej na złość, pocałował ją w policzek. Skóra w tym miejscu płonęła żywym ogniem. Zamknęła oczy, w myślach policzyła do 10. i otworzyła oczy. Nadal znajdowała się na polanie, a przed nią stał jej brat. - Musisz wybrać - odezwał się nagle.
Clary złączyła brwi w dezorientacji. Nie wiedziała o co mu chodzi. Po upływie paru sekund jednak się przekonała. Przed nią pojawił się Alec, Isabelle, Jace, Maryse, Robert, a nawet Max. Jednym słowem cała rodzina Lightwood'ów.
- Musisz wybrać - powtórzył.
Chciała iść w stronę Lightwood'ów, ale w tym samym czasie z tego jakże realistycznego sny wybudziło ją delikatne głaskanie po policzku.
- Musisz wybrać, mała siostrzyczko. Po między władzą, a byciem niczym. Po między godnym życiem, a zhańbieniem naszego rodu . . . Musisz wybrać między mną, a nimi - "nimi" powiedział z wyczuwalnym w głosie obrzydzeniem. - Kiedy w końcu zrozumiesz, że oni nie są godni, aby być twoimi przyjaciółmi?
- A kto twoim zdaniem jest? - zapytała z lekką chrypką w głosie.
- Nikt na to nie zasługuje. Jesteś zbyt ważna. Płynie w tobie krew Morgenstern'ów. Nie możemy zawieść naszego rodu . . . naszej rodziny. Musimy zachowywać się jak na Morgenstern'ów przystało. Rozumiesz Clary?
- Nigdy nie stanę po twojej stronie.- warknęła. - Wolę umrzeć niż ci w czymkolwiek pomóc.
Taki krótki rozdział z okazji Hallowen :)
Byliście gdzieś? Zbieraliście cukierki? Za co się przebraliście ? :D
Ja siedziałam w domu, bo niezbyt chce mi się przebierać za coś i chodzić w takie
zimno . . . brrrr