Opis Bloga

Clarissa Fray, zwykła przyziemna jakby się wydało na pierwszy rzut oka. Będzie zmuszona borykać się z trudnościami, które wkroczą w jej życie niespodziewanie. Będzie musiała się przyzwyczaić do tego kim jest.

piątek, 31 października 2014

Rozdział #20

           Clary siedziała właśnie w "swoim" pokoju. Od teraz miała w nim przesiadywać dopóki . . . sama nie wiedziała kiedy będzie mogła go opuścić, ale zapewne kiedy łaskawie w drzwiach pojawi się Jonathan. Szczerze mówiąc Clary wcale nie chciała, aby ten moment nadszedł, choć miała już dosyć siedzenia i nudzenia się. Pokój był ładnie urządzony. Ściany były w kolorze purpury, a podłogi były drewniane, a pod jedną ze ścian stał duży kominek, w którym tańczyły płomienie. Panował tam przyjemny klimat. Dziewczyna pomyślała, że gdyby nie była tu wbrew własnej woli to mogłoby się jej tu nawet spodobać. Ale ona nie jest taka. Ona nie zdradzi swoich przyjaciół. Ale co ma zrobić w takiej sytuacji? Nie ma zbyt dużego wyboru. Dziewczyna siedziała tak jeszcze długo zastanawiając się co ma zrobić w zaistniałej sytuacji, dopóki nie usnęła.

           Była w ciemnym, przerażającym lesie. Była sama, wokół nie było nic prócz wysokich drzew o grubych pniach. Gdyby na jej miejscu byłby jakiś przyziemny, z pewnością już dawno uciekłby z krzykiem, ale nie ona. Ona była Nocnym Łowcom. Nie bała się nawet tak przerażającego miejsca jak to. Spojrzała w górę i ujrzała tylko jasny księżyc, który jak gwiazda świecąca za dnia oświetlał nocne niebo. Nie wiedziała jak się tu znalazła. Gdy się obróciła za sobą zobaczyła wąską ścieżkę, która nie wiadomo gdzie prowadziła. Bez chwili namysłu ruszyła ścieżką. W lesie co chwilę rozlegał się szelest liści wywołany tym, że jakieś zwierze przechodziło lub zawiał wiatr, albo pohukiwania sowy lub wycie wilka. Clary wiedziała jednak, że w razie problemów ze zwierzyną sobie poradzi, ale gorzej by było gdyby ktoś ją zaatakował z zaskoczenia. Jej ręka odruchowo sięgnęła do miejsca, w którym powinna mieć serafickie ostrze, lecz nie było tam ani ostrza, ani nic co można by było użyć do obrony. Szła już długo i zastanawiała się, gdzie się znajduje. Przystanęła i rozejrzała się wokół. Nie zauważyła nic co mogłoby przykuć jej uwagę. Uniosła już jedną nogę z zamiarem ruszenia w dalszą drogę, lecz tę czynność przerwało jej ćwierkanie słowika. Zdezorientowana odwróciła się w stronę dźwięku. Była zdziwiona, bo co w takim strasznym, ciemnym lesie robi mały, słodki ptaszek, który swoim śpiewem urzekłby nie jednego? To było dziwne. Gdy rudowłosa spojrzała na słowika, ten odleciał. Czekał na nią jak gdyby chciał żeby za nim szła, co oczywiście zrobiła. Ptaszek poprowadził ją na małą polankę, którą otaczały tylko drzewa. Po chwili obraz zaczął się lekko rozmywać. Dziewczyna wpatrywała się tępo w ptaka, który zamieniał się w człowieka. Po chwili słowika nie było, a jego miejsce zastąpiła sylwetka mężczyzny. Wtedy obraz w głowie Clarissy zaczął się wyostrzać. Patrzyła przed siebie, na postać, która wydawała się jej znajoma. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, kiedy zdała sobie sprawę, że przed nią stoi jej brat - Jonathan i patrzy na nią ze swoim szyderczym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Czasami miała taką ochotę go z niej zedrzeć . . . Jonathan zaczął się do niej coraz to bardziej zbliżać. On robił jeden krok w przód, ona robiła dwa kroki do tyłu. Nagle zielonooka poczuła jak jej plecy stykają się z zimną i chropowatą powierzchnią drzewa. Uśmiech Jonathana zdawał się powiększyć kiedy tylko jej plecy dotknęły kory. Clary coraz częściej zadawała sobie pytanie, czy nie boli go twarz od tego wiecznego uśmiechania się? Pewnie będzie miał straszne zmarszczki. Ughh. Jonathan szybo znalazł się tuż naprzeciwko jej. Dzieliło ich kilka milimetrów. Clary bała się jak nigdy. Chłopak pochylił się, odgarnął jej z twarzy opadający kosmyk włosów i wyszeptał do ucha : 
 -Nawet w śnie nie masz ode mnie ucieczki, mała siostrzyczko. 
Rudowłosa wzdrygnęła się w wyrazie obrzydzenia na jego bliskość, a on zauważając to, chcąc zrobić jej na złość, pocałował ją w policzek. Skóra w tym miejscu płonęła żywym ogniem. Zamknęła oczy, w myślach policzyła do 10. i otworzyła oczy. Nadal znajdowała się na polanie, a przed nią stał jej brat. - Musisz wybrać - odezwał się nagle. 
Clary złączyła brwi w dezorientacji. Nie wiedziała o co mu chodzi. Po upływie paru sekund jednak się przekonała. Przed nią pojawił się Alec, Isabelle, Jace, Maryse, Robert, a nawet Max. Jednym słowem cała rodzina Lightwood'ów. 
- Musisz wybrać - powtórzył.
          Chciała iść w stronę Lightwood'ów, ale w tym samym czasie z tego jakże realistycznego sny wybudziło ją delikatne głaskanie po policzku.

- Musisz wybrać, mała siostrzyczko. Po między władzą, a byciem niczym. Po między godnym życiem, a zhańbieniem naszego rodu . . . Musisz wybrać między mną, a nimi - "nimi" powiedział z wyczuwalnym w głosie obrzydzeniem. - Kiedy w końcu zrozumiesz, że oni nie są godni, aby być twoimi przyjaciółmi?
 - A kto twoim zdaniem jest? - zapytała z lekką chrypką w głosie.
- Nikt na to nie zasługuje. Jesteś zbyt ważna. Płynie w tobie krew Morgenstern'ów. Nie możemy zawieść naszego rodu . . . naszej rodziny. Musimy zachowywać się jak na Morgenstern'ów przystało. Rozumiesz Clary?
- Nigdy nie stanę po twojej stronie.- warknęła. - Wolę umrzeć niż ci w czymkolwiek pomóc.

Taki krótki rozdział z okazji Hallowen :)
Byliście gdzieś? Zbieraliście cukierki? Za co się przebraliście ? :D
Ja siedziałam w domu, bo niezbyt chce mi się przebierać za coś i chodzić w takie
zimno . . . brrrr 


sobota, 25 października 2014

Rozdział #19

-Nie zrobię tego! Oszalałeś?! - krzyczała na brata wściekła Clary.
-To jest mój warunek, siostrzyczko. Jak chcesz żebym ci zaufał musisz poświęcić życie tego przyziemnego, który w dodatku wygląda jak szczur . . . 
-On wcale nie wygląda jak szczur! - przerwała mu.
Jonathan zaśmiał się i podszedł do siostry. Zaczął ją przekonywać, aby przeszła na jego stronę. A jeśli to nie pomagało żeby skłonić ją choćby do przemyślenia tego to zaczynał grozić. Nie jej, ale jej bliskim. Tym, których znała i byli dla niej jak rodzina. Jej brat wiedział, że gdyby groził jej to by nie podziałało, bo ci jej przyjaciele Nephilim wpoili jej, że to jest dobre. Ale Jonathan wiedział, że rzeczy takie jak miłość, przyjaźń czy rodzina nie wzmacniają, lecz osłabiają. Wtedy przeciwnik łatwo może cię złamać i wygrać. Dlatego on nigdy nie kochał. A właściwie nie dlatego. Przecież był po części demonem, a demony nie mają uczuć, im nie zależy. Stop! Przecież był też po części Nocnym Łowcą, dlaczego więc on nie miał uczuć jak demon, którym był tylko w połowie? Jonathan wiedział, że nie potrafiłby nikomu w pełni zaufać. Dlatego musiał mieć po swojej stronie Clary.
- Nie zabiję go! Przecież go uratowałam! - krzyknęła bezsilna.
-Kto powiedział, że go uratowałaś? - zaszydził - Skąd pewność, że teraz właśnie nie wącha kwiatków od spodu?
- Obiecałeś . . . obiecałeś, że nic mu nie zrobisz . . . jeśli pójdę z tobą . . .
-A co jeśli kłamałem?
- Nienawidzę cię! Kiedyś cię zabiję! Przysięgam!
Jonathan zaśmiał się na jej słowa, a następnie pstryknął palcami. Do pomieszczenia weszło dwóch Nephilim, a pomiędzy nimi był chłopak w okularach na nosie i z brązową czupryną na głowie.
- Simon . . .  - szepnęła ledwie słyszalnie.
Nagle przed nią jak z pod ziemi wyrósł jej brat trzymający w ręku sztylet. Powiedział, że jeśli nie zabije tego przyziemnego, to on to zrobi, a to nie będzie przyjemny widok . . . Clary nic nie mówiła, siedziała na stopach, na podłodze i zamknęła oczy. Gdy je otworzyła w kącikach widać było zbierające się łzy. Było oczywistym, że walczyła jak tylko mogła, aby nie popłynęły po jej zaczerwienionych od złości i bezsilności policzkach. Jonathan przykucnął przy niej i wyciągnął dłoń ze sztyletem w jej stronę. Podniosła na niego wzrok niemalże natychmiastowo. Pociągnęła nosem i spojrzała w jego czarne oczy, które intensywnie skanowały jej twarz. Po chwili odwróciła wzrok, gdy nie mogła już wytrzymać tego, że oczy, a raczej dwie czarne dziury wypalały jej dziurę w twarzy w oczekiwaniu na odpowiedź. Białowłosy zarechotał i podniósł się do pozycji stojącej.
- Cóż Clary . . . wygląda na to, że sam będę musiał to zrobić - powiedział z udawanym smutkiem.
Odwrócił się w stronę Simona, podszedł do niego i gdy już miał go dźgnąć, swoim ciałem zasłoniła go rudowłosa dziewczyna. Jonathan w ostatniej chwili zatrzymał rękę, dzięki czemu ostrze zatrzymało się kilka milimetrów od twarzy jego siostry.
- Jakież to szlachetne - zadrwił.
-Jeśli chcesz zabić jego, musisz zabić też mnie!
- Nie! -warknął. - Zginie tylko jedno. Radzę ci, siostrzyczko żebyś zeszła mi z drogi.
Clary jednak nie ruszyła się z miejsca, chcąc zaryzykować własnym życiem w obronie swojego przyziemnego przyjaciela, z którym kiedyś widywała się codziennie i przez cały dzień robili coś ciekawego. Zawsze wiedział jak ją pocieszyć, wiedział co lubi, a czego nie, wiedział kiedy coś ją dręczyło . . . a teraz miał przez nią stracić życie?! Nie ma mowy! Zirytowany Jonathan cofnął ostrze sztyletu, ale po chwili podniósł drugą rękę i wymierzył siostrze siarczysty policzek. Clary została uderzona z taką siłą, że upadła na ziemię trzymając się za obolały policzek.
Wyprzedzę was! Wiem rozdział jest krótki. Nawaliłam, zepsułam, ale mam nadzieję, że mimo wszystko się wam spodoba :) 
Chociaż mi się nie podoba . . . 
Komentujcie!

piątek, 24 października 2014

One Direction - Steal My Girl





Wbijajcie! Trzeba pobić rekord!
Przepraszam . . . musiałam <3


Rozdział #18

-Simon . . .  ? -spytała niepewnie Clary.
-Chodzi o to, że kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Widywaliśmy się codziennie. A teraz? Oddalamy się od siebie. Nawet nie wiem gdzie się podziewasz? Z kim? Nie wiem nawet gdzie teraz mieszkasz. Twoja matka udaje, że cie nie zna . . . Clary! Co jest grane.
-Simon, to jest skomplikowane . . . na prawdę. Musisz mi uwierzyć na słowo - mówiła zdesperowana.-To jest niebezpieczne i nie chce cię w to wciągać. Jeśli ci powiem będę miała przez to problemy. Zresztą ty też. Nie wolno mi o tym mówić.
-Wiesz, że to dla mnie ciężkie, prawda? Chcę odzyskać moją dawną przyjaciółkę. Przynajmniej dzisiaj . . . 
          Wiem Simon, dla mnie też to jest ciężkie - kąciki jej ust wygięły się lekko ku górze.Przyjaciel wyciągnął do niej ręce mówiąc tym samym żeby do niego podeszła i się przytuliła. Tak też zrobiła. Siedzieli przytuleni do siebie pałaszując jedzenie, które jakiś czas temu leżało spokojnie na dnie jasnobrązowego kosza piknikowego. Wpatrywali się w nieskazitelną taflę jeziora. Clary na początku czuła się niepewnie, bo bała się, że przyjaciel zacznie wypytywać ją o wszystko mimo tego co powiedział wcześniej. Dziewczyna zaczęła wspominać jak kiedyś ona i Simon byli dziećmi. Byli wtedy nierozłączni i nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, aż do teraz. Czuła się z tym źle, ale nie mogła mu przecież powiedzieć, bo zostałaby ukarana przez Clave, a jej przyjaciel musiałby wypić z kielicha i nie wiadomo czy by to przeżył. A nawet jeśli to życie Nocnego Łowcy nie jest dla niego. On jest przyziemnym i niech tak pozostanie. Czas mijał im bardzo szybko. Nawet nie spostrzegli kiedy zaczęło robić się ciemno. Postanowili wtedy, że muszą wracać. Kiedy podnieśli się z ziemi i pozbierali pozostałości po ich małym "pikniku" zaczęli kierować się w stronę, z której przyszli. Niestety nie udało im się to. Nagle z za drzew wyskoczyły ciemne kształty, które były obrzydliwe. Niektóre wyglądały jakby były zmutowanymi kreaturami. Choć po części to była prawa. Demony. Simon nie wiedział co się dzieje, a Clary bała się o jego życie i w duchu przeklinała czemu akurat teraz?! Na szczęście Nocni Łowcy mają obowiązek zabierać ze sobą wszędzie Serafickie Ostrza. Ale co mogła poradzić jedna Nephilim wśród kilkunastu demonów? Stwory okrążyły ich. Były z każdej strony. Clary była gotowa do odparcia ataku, lecz intruzi stali w jednym miejscu i tępo wpatrywali się w dwójkę stojącą przed nimi. Nagle okrąg zaczął się rozstępować robiąc miejsce do przejścia. Po chwili można było zauważyć tam ciemną sylwetkę. To nie był demon. To był człowiek. Gdy światło księżyca padło na jego twarz Clary nie miała już najmniejszych wątpliwości kto to był.
-Przyprowadźcie tu moją siostrę, a tego przyziemnego możecie zabić - odezwał się po chwili wpatrywania się w nią.
Simon stał tam zdezorientowany nie wiedząc kto to jest i o co temu komuś chodzi. Demony zaczęły się niebezpiecznie zbliżać. Choć rudowłosa wiedziała, że nie ma najmniejszych szans w starciu z hordom to musiała walczyć w obronie swojej i swojego najlepszego przyjaciela, który nie mógł sobie zagwarantować samodzielnej ochrony. Wiedziała jednak, że on zginie. Nie mogła do tego dopuścić.
- Pójdę z tobą jeśli go puścisz! - krzyknęła w stronę Jonathana.
Przez chwilę patrzył na nią jakby nie pewny tego co przed chwilą powiedziała. Zapewne starał się doszukać haczyka w tej nagłej zmianie, ale przecież to było w obronie jej najlepszego przyjaciela. Haczyk nie istniał. Jej brat uśmiechał się triumfalnie.
-Zgoda.
-Simon, idź do Magnusa Bane'a - zwróciła się w stronę przyjaciela. - Mieszka na . . .  -nie zdążyła dokończyć, bo przerwało jej brutalne pociągnięcie za jej ramię. Starała się ukryć grymas bólu. Widząc to Jonathan zaśmiał się złowrogo.
-Jeszcze jedno słowo i nie będę taki dobry i on zginie . . . - ostrzegł.
Zielonooka westchnęła z bezsilności i spojrzała w oczy brata. Były czarne. Czarne jak otchłań. Dziewczyna przełknęła ślinę. Udali się w kierunku, z którego właśnie przyszedł Jonathan wraz ze swoimi "pupilami". Zatrzymali się na drugim końcu polany.
-Stwórz bramę - warknął w jej stronę - i nie próbuj żadnych sztuczek - dodał brzmiąc groźnie.
Clary spełniła jego rozkaz i chciała skoczyć w bramę myśląc o Instytucie, lecz jej nadgarstek został boleśnie zatrzymany i wtedy przypomniała sobie, że jej brat nadal może zabić Simona. Zamknęła oczy licząc w myślach do 10, aby uspokoić nerwy.
           
           Clary obudziła się w zwykłym pokoju ze ścianami pomalowanymi na blado-żółty kolor. Czuła się jakby miała ogromnego kaca (nigdy nie piła,tak dla ścisłości :D ).
-Nareszcie. Już myślałem,że się nie obudzisz i będę musiał cię zakopać w ogródku - zaśmiał się bez cienia wesołości chłopak o wręcz białych włosach. - Spałaś aż tydzień. Naprawdę myślałem,że coś ci się stało. Po tym jak chciałaś ze mną walczyć. Po runie,którą chciałaś mnie zniszczyć. Niestety nie udało ci się,ale nie ma się co martwić.Mogłaś mieć gorsze towarzystwo-dodał z sarkazmem.
Clary zaczęła sobie przypominać wszystko. To jak jej brat chciał ją pociągnąć w stronę bramy, którą stworzyła, a ona korzystając z chwili jego nieuwagi znów uniosła Stelę i zaczęła kreślić runę na jego ramieniu. Niestety nie była wystarczająco szybka i Jonathan zaczął z nią walczyć. Ona oczywiście przegrała to starcie.
-Gorzej się nie dało-powiedziała i zaczęła odsuwać się na drugi koniec łóżka.
-Co ci się śniło ?- zapytał po chwili.
-To jak pierwszy raz poznałam Jace'a, dowiedziałam się kim jestem. Właśnie śnił mi się najgorszy moment mojego życia, ale na moje szczęście się obudziłam.
-Najgorszy moment twojego życia ? - spytał z udawanym zaciekawieniem.
-Poznanie ciebie - oznajmiła pewnie.
-Pamiętam -zaśmiał się bez cienia wesołości. - Nieźle mi się wtedy dostało - to mówiąc podciągnął swoją koszulkę do góry tak,że było widać mu cały brzuch.Odwrócił się plecami do siostry. - Użył bicza z demonicznego metalu,tak żeby zostały ślady i przypominały o tym, że mam być mu posłuszny. Jeszcze mnie nie znasz -uśmiechnął się szeroko .
Ale mnie poznasz - dodał,a ona przysunęła się do niego. Zbliżyła swoje usta do jego i powiedziała prosto w nie. Jonathan się wzdrygnął.
-Jesteś potworem. Nie masz nikogo kto by cię kochał i kogo ty byś kochał.
Chciała się odsunąć,ale on jej na to nie pozwolił. Pochylił się nad nią i szepnął jej do ucha.
-Mam ciebie, siostrzyczko i znajdę cię choćby na końcu świata. Przede mną się nie ukryjesz,Clary. Nie ma na świecie miejsca, gdzie mogłabyś się ukryć, a ja cię nie znajdę. Należysz do mnie. Jesteś moją siostrą. Moją krwią. Jesteśmy ostatnimi z rodu Morgensternów i musimy dążyć do tego żeby nasz ród przetrwał.
-Chcę zostać sama - powiedziała nagle. - Muszę to wszystko przemyśleć.
-Jak sobie życzysz - powiedział i pocałował ją w policzek ,zanim zdążyła zareagować on już wychodził z pokoju z niskim ukłonem i z uśmiechem na twarzy zamknął za sobą drzwi.
Clary rzuciła w drzwi wazonem,a po chwili usłyszała pełen rozbawienia chichot brata. Dziewczyna długo rozmyślała nad tym co zrobiła w poprzednim życiu, że ją to wszystko spotyka. A może mogłaby się do niego przyłączyć i ponownie udawać ? Uwierzy jej? Rozległo się ciche, lecz pewne pukanie do drzwi. Sebastian nie czekał na odpowiedź. Wszedł i zlustrował Clary wzrokiem.Patrzył się na nią uśmiechając się diabolicznie.
-I co wymyśliłaś coś ciekawego,siostrzyczko ? - zapytał zaciekawiony.
-Tak. Ale musisz mi wyjaśnić co chcesz zrobić?
-Dobrze wiesz - uśmiechnął się. - Pragnę żebyś rządziła razem ze mną światem.
-Ale przyziemni, Nephilim i podziemni ucierpią - stwierdziła.
-Niekoniecznie.Jeśli się poddadzą przeżyją,a jeśli postanowią walczyć . . . nie pokonają mnie. Z każdym dniem rosnę w siłę, a Clave się rozpada.
-Chcę się spotkać z moimi przyjaciółmi i muszę wiedzieć, że Simon żyje - zażądała.
-Niestety, ale nie mogę ci na to pozwolić, siostrzyczko. A co do tego szczura, to żyje - powiedział po chwili namysłu.
-A jeśli bym ci powiedziała,że się do ciebie przyłączę - zapytała z nadzieją w głosie.
-Zrobiłabyś to ? Zostawiła ich wszystkich ? Twoich przyjaciół Nephilim ?
-Tak - powiedziała pewnie - ale chcę się spotkać z Izzy.
-Och. . . chodzi o twój plan, prawda ? - zapytał wyszczerzając zęby w uśmiechu.
-Plan ? Jaki plan ? Nie mam żadnego planu ! - spanikowała.
-Czyżby ? Chcesz się wkraść w moje łaski. Clary, Clary, Clary nawet ty nie jesteś taka głupia żeby myśleć,że ci się uda. Jesteś gotowa opuścić wszystkich bliskich ? Wszystkich, których znałaś ? Całe swoje życie?
-Tak-powiedziała drżącym głosem.
-Dobrze-powiedział w zamyśleniu. -Ale musisz mi to udowodnić-zażądał.
-Jak ? -zapytała przerażona dziewczyna.
- Musisz zabić Simona . . . 

środa, 15 października 2014

Rozdział #17

          Aleca obudził głośny krzyk i płacz. Chłopak nie był zadowolony z tego, że musi zwlec się z łóżka żeby sprawdzić co się dzieje. Ale kto byłby szczęśliwy jakby musiał wygramolić się z ciepłego łóżeczka o 3 nad ranem? No właśnie. Zaświecił lampkę stojącą na mahoniowym stoliku nocnym. Zamrugał kilka razy żeby przyzwyczaić oczy do światła. Gdy krzyki i płacz dalej nie ustępowały, a wręcz się nasilały Alec szybkim krokiem przemierzył pokój i wyszedł na korytarz. Wytężył słuch i po chwili zorientował się, że te odgłosy dochodzą z pokoju sąsiedniego pokoju, który należał do Clary. Popędził w stronę drzwi jej pokoju i otworzył je. Jego oczy od razu spoczęły na szamoczącej się na łóżku dziewczynie.-Nie proszę! Zostaw mnie! Ja nie chcę! - krzyczała przez sen.
Chłopak bez namysłu pobiegł do jej łóżka i pochylił się nad nią. Zaczął nią trząść i powtarzać żeby się obudziła, ale to nie skutkowało. Coraz bardziej przerażony Nocny Łowca widząc, że jego próby obudzenia Clary nie przynoszą najmniejszego efektu wziął z łazienki jakąś małą miseczkę, nalał do niej wody i wrócił do rudowłosej. Dotknął jej czoła, które wręcz paliło. Bez chwili zwłoki wylał Nocną Łowczynię wodę, aby oszczędzić jej męki. Ten sen . . . ten koszmar na pewno nie był przyjemny. Z rozmyśleń wyrwała go Clary, która podniosła się do pozycji siedzącej. Widać było, że była wystraszona, jej oddech był przyspieszony. Zaczęła rozglądać się po pokoju w zdezorientowaniu. Alec nie myśląc długo przytulił ją i zaczął szeptać jej do ucha, że to tylko sen i że nic jej nie grozi. Ręką masował jej kojąco plecy. Widać było, że ledwo powstrzymuje łzy, które nagromadziły się w kącikach jej zielonych oczów. Zaraz później zaniosła się płaczem. Gdy po 10. minutach się opanowała Alec zaczął ją wypytywać o to co jej się śniło. Rudowłosa opowiedziała mu cały sen, w którym spotkała Jonathana. W pewnej chwili Alec zauważył, że to brzmi bardzo realistycznie, ale to się nie zdarzyło, a to był tylko koszmar.
-Alec, ja nie chcę z nim nigdzie iść . . . - przerwała niezręczną ciszę panującą od 5. minut.
-Wiesz, że mu na to nie pozwolimy. Gdy będzie trzeba oddamy swoje życie żeby cię chronić - jego wargi wygięły się w lekkim uśmiechu.
-Jesteście dla mnie tacy dobrzy . . . jesteście dla mnie jak rodzina . . . nigdy nie pozwolę żeby którekolwiek z was zaryzykowało swoje własne życie dla mnie.
-Nawet Jace? -spytał z niedowierzaniem młody Lightwood.
Zachichotała, a on dołączył do niej chwilę później.
-Nawet Jace - potwierdziła wciąż chichocąc.
Rozmawiali jeszcze długo. Gdy spojrzeli na zegarek nie mogli uwierzyć, że była już 6. Przegadali ze sobą dobre 3 godziny. Nie było już sensu kłaść się z powrotem do łóżka, bo zaraz było śniadanie i trening. Clary doprowadziła swój wygląd do porządku, choć jeszcze miała lekko czerwone oczy. Uczesała swoje rude włosy w luźnego koczka, ubrała się w strój bojowy i zeszła na dół na śniadanie, które zazwyczaj przygotowuje Maryse. Ale, gdy rudowłosa zbiegła do kuchni przy blacie zamiast Maryse zobaczyła jej córkę, Isabelle, która przewspaniale gotowała. Sarkazm. Nie zrozumcie źle Clary kochała Izy jak własną siostrę, ale nie chciała przedwcześnie odejść z tego świata. Wolała zginąć w walce z demonami jak na Nocnego Łowce przystoi.
-Hej Clary! - krzyknęła od razu Izy.- Jesteś głodna? Właśnie robię śniadanie.
-Cześć. Dzięki, ale nie jestem głodna. Dużo zjadłam na kolację. - uśmiechnęła się przepraszająco mając nadzieję, że jej uwierzy.- A poza tym spieszę się na trening.
-Jak sobie chcesz - westchnęła Isabelle.
Zielonooka odwróciła się na pięcie i opuściła w pośpiechu kuchnię.Bała się trochę o kuchnię, bo przecież mogła ulec zniszczeniu biorąc pod uwagę to, że Izy właśnie coś tam gotuje. Pochłonięta swoimi myślami wpadła na kogoś. Spojrzała w górę i zobaczyła, że to Magnus.
-Hej Magnus - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
-Clary, miło cię widzieć - również się uśmiechnął.
- Moim obowiązkiem jest cię ostrzec żebyś nie wchodził do kuchni.
-Znowu? Czemu pozwalacie jej tak często gotować? - udawał oburzenie, ale po chwili oboje wybuchnęli gromkim śmiechem.
Po krótkiej rozmowie rozeszli się każdy w swoją stronę. Przed oczami dziewczyny w końcu pojawiły się drzwi sali treningowej. Pchnęła je i weszła do środka. Przy ścianie stał jakiś chłopak opierając się o nią.
-Kim jesteś?! - warknęła wyciągając sztylet. Była gotowa do rzutu.
-Spokojnie. Od dzisiaj będę cię trenował - zaśmiał się gardłowo.
Zmarszczyła brwi. Przecież nie miała do tej pory trenera innego niż Izy, Alec albo Jace. Zaczęła, więc zadawać chłopakowi masę pytań.
-Jestem Nathan - powiedział z zadziornym uśmiechem, gdy skończyła mówić.
-Clary - podała mu swoją dłoń.
Przystąpili do treningu. Gdy skończyli było już dawno po 10. Grzecznie podziękowała Nathan'owi za trening i opuściła salę. Jak zwykle podreptała do swojego pokoju w celu wzięcia gorącego prysznicu.
          Gdy wyszła spod prysznica rozczesała swoje włosy, związała je w kucyk i zmęczona rzuciła się na łóżko. Zaczęła myśleć o swoim życiu, o Jonathanie, o swojej matce, która została pozbawiona przez Bane'a wspomnień. Chciała, aby to zrobił. Jocelyn nie chciała przechodzić tego koszmaru od nowa. Chciała żyć normalnie, nie myśląc o tym jakie zagrożenia czyhają na nią za rogiem.
          Z rozmyśleń wyrwał ją dźwięk telefonu. Na wyświetlaczu widniało "Simon". Clary ucieczyła się z tego, bo już dawno nie rozmawiali. Kiedyś byli najlepszymi przyjaciółmi, ale ona stała się nocnym Łowcom i już nie rozmawiali często ani nie widywali się częściej niż raz na dwa tygodnie.
-Hej Clary. Może się spotkamy dzisiaj? - powiedział szybko zanim zdążyła się odezwać.
-Okay. Gdzie i o której godzinie? -spytała z entuzjazmem.
-Hmmm . . . może w naszym ulubionym miejscu? Pasuje ci za godzinkę?
-Idealnie. Do zobaczenia - powiedziała po czym się rozłączyła.
Ma godzinę. Wystarczająco czasu. Zdąży.
          Boże! Dziewczyno ty nie zdążysz! - wrzasnęła Izy, która już buszowała w szafie rudowłosej. Clary cichutko zachichotała. Na co jej przyjaciółka odwróciła się w jej stronę i posłała jej mordercze spojrzenie, ale po chwili znów wróciła do swojej poprzedniej czynności. Clary leżała na łóżku z zamkniętymi oczami. Nagle poczuła dziwny powiew powietrza. Otworzyła oczy i zobaczyła, że koło niej leżą obcisłe, czarne rzecz jasna legginsy i cukierkowy sweterek. Uśmiech zszedł z jej twarzy gdy go zobaczyła.
-Żartujesz sobie? Mam to ubrać? - spytała zrezygnowana.
-Coś mówiłaś?
-Tak . . . -Isabelle posłała jej swoje spojrzenie mówiące "Nie radzę tego mówić" - mówiłam, że masz fajny styl i zawsze mogę na ciebie liczyć - uśmiechnęła się sztucznie.
          Po kilku minutach jazdy metrem dotarła na małą polankę obok której znajdowało się piękne jeziorko. Przy brzegu zielonooka zauważyła Simona, który siedział na kocu w kratkę. Obok znajdował się koszyk piknikowy. Nagle obrócił się w jej stronę. Wyraz jego twarzy wskazywał na to, że w tej chwili jest bardzo poważny.
-Musimy porozmawiać, Clarisso . . . - oho . . . Simon zawsze używał jej pełnego imienia, gdy był na nią zły, albo miał coś ważnego do powiedzenia . . .
Miłego czytania ;) 
I proszę was o zostawienie komentarza.

Dziękuję Maja Łośniak za pomoc  :)
 

niedziela, 5 października 2014

Rozdział #16

-Jace! Dziwię się, że twoje ego mieści się w tej kuchni . . . -westchnęła zrezygnowana Jessica.
-To wszystko prawda - uśmiechnął się blondyn. - Jestem tak przystojny, że gdyby nie zaklęcia ochronne to ten instytut dawno stałby w płomieniach - powiedział z poważną miną.
Wszyscy obecni zaczęli się śmiać i trzymać za bolące od śmiechu brzuchy. Jace patrzył na nich wszystkich po kolei z pod byka co tylko potęgowało salwę śmiechu u każdego z nich. Gdy już się opanowali Isabelle zwróciła się do Jessici. 
-Na długo przyjechałaś? Byłoby super gdybyś została na stałe.
-Hmmm . . . myślę, że troszkę tu zabawię - powiedziała z uśmiechem.
Ze schodów słychać było ciche stukanie butów. Jessica zmarszczyła brwi.
-Ktoś jeszcze tu mieszka? - spytała zdziwiona.
W tej samej chwili do kuchni weszła Clary. Jej oczom ukazała się dziewczyna w jej wieku. Miała piękne, długie, kasztanowe włosy. Jej piwne oczy z uwagą przypatrywały się rudowłosej. Była wysoka i zgrabna. Miała na sobie wysokie szpilki, obcisłe, czarne leginsy i zielony top.
-Clary, poznaj moją . . . parabatai, Jessicę - odezwała się po chwili niezręcznej ciszy Isabell.
Zielonooka wyglądała na zaskoczoną, lecz po chwili została mocno uściskana przez nowo poznaną dziewczynę. Śmiali się i rozmawiali do późna. Gdy było już dawno po północy zgodnie stwierdzili, że trzeba iść spać.
  Następnego dnia Clary obudziła się wcześnie. Zdziwiła się, bo przecież wczoraj zasnęła późno. Chciała jeszcze usnąć, ale nie mogła. Postanowiła więc, że pójdzie potrenować. Zrobiła poranną toaletę i ubrała się w strój bojowy. Po pięciu minutach zatrzymała się pod drzwiami sali treningowej. Otworzyła je i zobaczyła, że ktoś już trenuje. Najwidoczniej nie tylko ona nie mogła spać . . . Świetnie walczyła, jej ruchy były precyzyjne i zwinne. W pewnym momencie spojrzała w kierunku rudowłosej. Ich spojrzenia się spotkały. 
-Co tu robisz tak wcześnie, Clarisso? - zapytała Jessica.
-Clary. Nie mogłam spać. Ty też jak widzę . . . Możemy potrenować razem? - spytała z nadzieją w głosie.
-Pewnie, że tak ! - odparła uradowana Jess.
Dziewczyny trenowały długo, ale nie odczuwały tego jak szybko czas leci. Skończyły trenować po upływie czterech godzin. Każda z nich poszła w przeciwnym kierunku. 
Popołudnie minęło znośnie. Żadnego zgłoszenia o atakach demonów ani nic podobnego. Ale wieczorem Clary, Jace, Jessica, Isabelle i Alec mieli wybrać się do Pandemonium, aby zapolować na jakieś demony. Robili to często. Dziewczyny przygotowywały się w pokoju Isabelle, a Alec i Jace czekali na nich na zewnątrz Instytutu. Clary została ubrana w czarną, krótką sukienkę, która oczywiście zasłaniała jej runy. Isabelle musiała ubrać dłuższą, czerwoną, bo miała na ciele więcej run niż Clary. Natomiast Jessica ubrała się w niebieską, neonową sukienkę, która jak na gust rudowłosej odkrywała zbyt wiele jej kobiecych wdzięków.
Jak na razie nikt nie dostrzegł żadnego demona, więc wszyscy postanowili się zabawić. Clary podeszła do baru i usiadła na stołku. Zamówiła coś do picia i przeskanowała otoczenie w poszukiwaniu wrogów. Gdy tak przejeżdżała wzrokiem po spoconym i zmęczonym tłumie nagle dostrzegła znajomą jej osobę. Jej serce zaczęło szybciej bić, a jej oddech stał się nie równomierny. Wróciła wzrokiem do miejsca gdzie go zobaczyła, lecz nie widziała nikogo podejrzanego. Zaczęła się powoli uspokajać. Po chwili poczuła na swojej szyi ciepło. Chciała się odwrócić, ale ktoś jej to skutecznie uniemożliwił.
-Witaj ponownie,siostrzyczko.
Clary mogła niemal poczuć jak się uśmiecha. Jej serce znów przyspieszyło swoje bicie, a on zaśmiał się gardłowo na to jak się go bała. Podobało mu się to. Podobało mu się, że wszyscy się go boją. Nawet jego siostra. Odwrócił stołek barowy tak, że Clary siedziała do niego przodem. Próbowała uciec, ale on nie dał jej na to szansy i zamknął jej nadgarstki w stalowym uścisku. Dziewczyna starała się wypatrzyć kogoś kto mógłby jej pomóc. Zobaczyła tylko jedną osobę - Jace'a. Ale nie było szans na to żeby on zauważył, że ona ma kłopoty. Był zajęty flirtowaniem ze śliczną, długonogą blondynką, która miała na sobie skąpą, różową, neonową sukienkę, która ledwo zasłaniała jej tyłek. Mogła poczuć na sobie wzrok swojego brata, który wypalał dziurę w jej twarzy. Szybko się do niego odwróciła.
-Nikt ci nie pomoże - szepnął do jej ucha.-Jesteś moją siostrą, Clary. Moją krwią. Krwią Morgensternów. Dzieckiem Jutrzenki. Chodź ze mną. Razem będziemy zasiadać na tronie i rządzić całym światem - wygłosił swoją mowę.
-Nie chcę! Nie jestem twoją krwią! Ty masz krew demona! Krew Lilith! - choć zabrzmiało to dziecinnie było to w stu procentach poważne.
Z tłumu dobiegło głośne wołanie. Zielonooka odwróciła się w tamtym kierunku i zobaczyła Aleca, który coś do niej krzyczał. 
-Jeszcze się spotkamy - powiedział miękko Jonathan i zniknął.
-Clary nic ci nie jest?! - wykrzyknął spanikowany Alec.-Coś ci zrobił?!
Nie mogła wydusić z siebie słowa, była jak sparaliżowana. Zdołała się tylko zmusić żeby pokręcić głową. Alec podszedł do niej bliżej i ją mocno uścisnął. Clary nie mogła już hamować łez, które zbierały się w kącikach jej oczów. Pozwoliła im popłynąć. Alec pocieszająco gładził jej plecy i szeptał do ucha, że już wszystko dobrze i że już jest bezpieczna. Ale Clary wiedziała, że następne spotkanie z jej bratem odbędzie się niedługo.
Przepraszam,że robię takie krótkie rozdziały,ale mi takie wychodzą ;/
Dziękuję wam, że to czytacie . . . jesteście wspaniali
Jeśli macie jakieś propozycje co do następnych rozdziałów piszcie śmiało.
Może z któregoś skorzystam.


Spis różnych fanfików <---- polecam

środa, 1 października 2014

Rozdział #15

Clary obudziła się około dwunastej. Była zaskoczona, że nikt jej nie obudził. Przecież miała mieć dzisiaj trening o dziesiątej. Spanikowała i zaczęła myśleć jak ma się wytłumaczyć. Zerwała się z łóżka i wbiegła do łazienki. Wzięła prysznic i ubrała się przez wcześniej zabrane ze sobą ubrania. Po powrocie do pokoju usiadła przed swoją toaletką i uczesała się w niedbałego koczka. Lekko pomalowała tuszem rzęsy i ruszyła w stronę gabinetu Hodge'a. Nie zastała go tam, ale wiedziała gdzie najprawdopodobniej teraz jest. Gdy stanęła w drzwiach biblioteki myśli o tym jaka ona jest wielka i ile książek się tu mieści znów powróciły. Dziewczyna zawsze o tym myślała, gdy wchodziła do ogromnej biblioteki na środku, której stało biurko podtrzymywane przez dwa anioły, które wyglądały na zmęczone unoszeniem ciężkiego przedmiotu. Clary zaczęła przyglądać się książkom. Okładka jednej z nich przykuła jej uwagę. Okładka była ze skóry, a jej krańce były ozdobione złotą nitką. Na okładce widniał złoty napis : "Wojownicy Boży". Rudowłosa otworzyła książkę na pierwszej stronie, a jej oczom ukazał się obraz anioła Razjela wyłaniającego się z jeziora. W obu rękach trzymał przedmioty nazywane Darami Anioła.
-Interesujące, że zaciekawiła cię akurat ta książka - po pomieszczeniu rozniósł się gruby głos.
-Dlaczego? - zapytała z niekrytą ciekawością.
-Nikt za zwyczaj nawet jej nie zauważa. Ma ona specjalne właściwości. Widzą ją tylko nieliczni. Do tej pory poznałem tylko dwie osoby z takimi umiejętnościami. 
-Kto to taki ? - jej ciekawska natura wzięła znów górę.
-Ty i Jace . . tylko wy jesteście w stanie odczytać wszystko co się tam znajduje. Niektórzy widzą tylko czyste strony, a jeszcze inni w ogóle nie widzą księgi. Choć słyszałem, że jeszcze jedna osoba jest w stanie to zrobić, ale musi spełniać pewne warunki. 
Clary spojrzała na niego wyczekująco. Chciała wiedzieć kto jeszcze poza nią i blondynem mógł odczytać to co znajduje się w księdze i jakie musi spełnić warunki? Hodge milczał, lecz po chwili jego dźwięczny głos znów rozniósł się po bibliotece.
-Twój brat. Jonathan. Ale żeby to zrobić musi najpierw spożyć krew anioła i wypowiedzieć jakieś słowa. Nie pytaj jakie. Nie wiem, Clary.
Dziewczyna odłożyła szybko książkę na swoje miejsce, gdy usłyszała imię swojego brata. Nagle przed nią pojawił się zwitek papieru. Ognista Wiadomość. Co do tego Clary nie miała wątpliwości. Ale kto i po co wysyłałby do niej Ognistą Wiadomość?! Schyliła się i podniosła z pod swoich stóp karteczkę. Jej szczenka samoistnie powędrowała do ziemi, gdy odczytała pojedyncze słowo, zapisane starannym pismem w starożytnej grece u szczytu strony.    


Erchomai

Nadchodzę.

Słowo napisane było jakimś złotym atramentem. Hodge patrzył na nią pytającym wzrokiem. Clary podeszła do niego i podała mu wiadomość. Mężczyzna zaklął cicho pod nosem i niespokojnie wodził wzrokiem po pomieszczeniu jakby ktoś ich obserwował, znał każdy ich ruch i każdą myśl przebiegającą przez ich głowy. Clary nie wiedziała od kogo mogłaby dostać Ognistą Wiadomość o takiej treści. Pismo było staranne i eleganckie, ale ona nie wiedziała kto to napisał. Z pewnością był to Nocny Łowca. 
-Kto mógłby to . . . -nie zdążyła dokończyć zdania, bo jej to przerwano.
-Jonathan Christopher Morgenstern - wyszeptał jakby starając się samego siebie w tym upewnić. Clary po chwili zastanowienia coś zrozumiała. Zrozumiała kto był nadawcą i kto zwiastował swoje przybycie. Był niebezpieczny i jego siostra się go bała, lecz starała się tego nie okazywać żeby nie dawać mu satysfakcji, a co najważniejsze żeby nie wiedział, że ma nad nią jakąś kontrolę. Stała długo z otwartymi szeroko oczami i nadal nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Co tym razem wymyślił jej brat? Czego on znowu od niej chce?! Przecież obiecał jej, że da jej spokój. Och. . . przecież on jest demonem . . . dla niego kłamstwo przychodziło znacznie zbyt łatwo. Prawda? 
Resztę dnia spędziła w swoim pokoju. Mimo wielu prób wywabienia jej z pokoju nikomu się nie udało. Małymi kroczkami zbliżał się wieczór, a ona wciąż leżała na łóżku rozmyślając o wiadomości, którą otrzymała od swojego brata. Myślała nad tym jakby potoczyło się jej życie gdyby nie Valentine, który nagle zapragnął być ojcem, choć wszyscy dobrze wiemy co tak na prawdę nim kierowało. Na środku pokoju nagle rozbłysło zielono-niebiesko-pomarańczowo-żółte światło, a z niego wyszedł nie kto inny jak . . . 
-Witaj, siostrzyczko. Zbyt długo się nie widzieliśmy -rzucił złośliwie.-Tęskniłaś?
-Dobrze wiesz . . . że nie ! - podniosła głos w nadziei, że ktoś usłyszy jej głos i przybiegnie jej na ratunek, bo choć była świetna w walce nie potrafiła by go pokonać.
-Auć. Zabolało - złapał się za serce (a przynajmniej miejsce, w którym powinien je mieć) udając, że na prawdę moja odpowiedź coś dla niego znaczyła. Ale nie oszukujmy się. Wiemy jak było, prawda? Jego nie obchodziły absolutnie niczyje uczucia ani nie liczył się z niczyim zdaniem. Robił co chciał i nie obchodziło go co powiedzą o nim ludzie.
-Po co tu przyszedłeś?! - wrzasnęła najgłośniej jak tylko potrafiła w nadziei, że ktoś za chwilę tu wparuje i rozprawi się z Jonathanem.
-Nie fatyguj się - odpowiedział z kpiną w głosie - jesteśmy sami w Instytucie. Twoi mali przyjaciele dostali zgłoszenie o ataku demonów na obrzeżach miasta-powiedział to wyraźnie zadowolony. Zbliżył się do Clary niebezpiecznie blisko i pochylił się do jej ucha.
-Obserwuję cię, Clary. Obserwuję cię w świetle i w ciemności. Widzę cię -na jego ustach pojawił się jeden z jego słynnych uśmieszków.
Clary wypuściła ze świstem powietrze kiedy zorientowała się, że przez jakiś czas nie oddychała. Jonathan zachichotał, a ona stała jak wryta nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu.

Strasznie was przepraszam, że nie dodałam wcześniej rozdziału, ale
w weekend nie zbyt miałam czas, a później nauka na sprawdziany
itd. przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i mi wybaczycie i nie powiesicie mnie za to co tu napisałam . . .
I oczywiście jak zwykle zachęcam do komentowania.
Nawet nie wiecie jak bardzo mnie to motywuje :)

Shoutbox